Pamiętajcie, kiedy kilka miesięcy temu pisaliśmy o wielkiej wyprawie chłopaków z Doruchowa na motocyklach do Afryki? Wtedy musieli ją przerwać, z uwagi na warunki atmosferyczne. Teraz wrócili na trasę, a dzisiaj nie zapomnieli o Święcie Niepodległości, pokazując, że są dumnymi Polakami. - My nie czujemy się gorsi od innych nacji – przekonywał nas wtedy Patryk. - To jest ta różnica, bo pokoleniu naszych rodziców i dziadków wpajano, że jest gorsze od Niemców, Anglików, że Holender jest lepszy. Nie, my jesteśmy tacy sami. Przekonaliśmy się, że można być dumnym z bycia Polakiem.
Mówili wtedy, że chcieli zrobić coś szalonego. Wybrali się więc na motocyklach do Afryki. Tam w wielu sytuacjach pomógł im... Robert Lewandowski. - Dziś już wiem, że jak ktoś chce, to może wszystko - mówi Patryk Łyczyński z Doruchowa.
Z Doruchowa wyruszyli 19 maja do Holandii, we Francji wsiedli na prom, płynęli nim dwa dni. Na motocyklach (Patryk z Miłoszem na suzuki hayabusa, Dawid na supermoto) przez góry Atlas dotarli do Maroko. Sahara Zachodnia, Mauretania, Senegal… Na kołach zrobili w sumie 5 tys. kilometrów.
Okazało się, że niebagatelne znaczenie miał w wielu przypadkach polski paszport. - Jak widzieli polski paszport, to słyszeliśmy ,,dzień dobry’’, ,,cześć’’ - wspomina Patryk. - I wszyscy tam znali Roberta Lewandowskiego, wielu naszego papieża, Wałęsę. (…) A na promie zdarzyło się i tak, że Marokańczycy o Jaruzelskiego pytali.
- Lewandowski to był numer jeden - potwierdza Dawid. - Kiedy kontrolowali nas na drodze, jak powiedzieliśmy, że jesteśmy z Polski, to oni, że Lewandowski, FC Barcelona, cieszyli się i kazali nam jechać dalej.
Musieli jednak przerwać swoją eskapadę, bo zaczynał się tam czas deszczowy. Motory zostawili u znajomej Polki w Gambii. - Tam w Afryce wyraźnie zauważa się te zmiany klimatyczne, gdzie są te ekstremalne temperatury - mówi Patryk. - Nawet ci tubylcy, to nieprawda, że oni są do tego przyzwyczajeni.
Mówili wtedy, że wrócą tam za kilka miesięcy, bo chcą dojechać do Kapsztadu a stamtąd do Johannesburga, do dziadka.
Dlaczego Kapsztad? - Bo tam jest Przylądek Dobrej Nadziei - wyznał Patryk. Czyli jedziecie po nadzieję? - dopytywaliśmy. - Może? Coś w tym stylu. Nadzieję, że będzie lepiej - padła odpowiedź.
Teraz wrócili, by dokończyć swoją wyprawę życia. Dotarli do Senegalu. - Walka ze wszystkim, aby się przedostać przez dżunglę - relacjonują na fb. - Spali w środku dżungli, bo zawiodły motory. W Gwinei 11 listopada nie zapomnieli, że Polacy świętują dziś Niepodległość. Z dumą wyciągnęli biało-czerwoną. I jadą dalej.
********************************
Mieszkający w Doruchowie 31-letni Patryk Łyczyński odwiedził już 81 krajów. Jego kuzyn, 28-letni Dawid Łyczyński - 30. 21-letni Miłosz Mendel z Byczyny też już przekroczył 30.
Na co dzień pracują za granicą, ale prędzej czy później - jak zapewniają - wrócą do kraju.
A my, tu w Polsce, jesteśmy dumni z Was. Brawo
Jerzy Bińczak
Ich podróż możecie śledzić TUTAJ: https://www.facebook.com/profile.php?id=61552405940812
A tutaj macie zdjęcia z pierwszej części wyprawy:
[FOTORELACJA]1182[/FOTORELACJA]
Nasz pierwszy materiał na temat wyprawy: https://pulstygodnia.pl/pl/377_polecamy/33935_z-doruchowa-na-motocyklach-pojechali-do-dalekiej-afryki.html
Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu pulstygodnia.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz