Zamknij

KRASZEWICE Podczas sesji przedsiębiorca w niewybredny sposób zaatakował radną. Nikt nie zaprotestował

09:30, 27.06.2024 . Aktualizacja: 14:58, 29.06.2024
Skomentuj

- Była pani nauczycielką, czy nie? – próbował przesłuchiwać podczas ostatniej sesji radną Elżbietę Kędzia lokalny przedsiębiorca Sławomir Piaskowski. Zarzucił też części, że podczas wspólnego posiedzenia komisji zastraszali i krzyczeli na radnego Sylwestra Gołdyna. O dziwo, przewodnicząca rady nie reagowała. Milczeli też pozostali radni, z wyjątkiem Jana Kędzi. - Przestań Pan obrażać tutaj poszczególnych radnych, my sobie tego nie życzymy – oświadczył zdecydowanie.

Zaczęło się, kiedy w ramach wolnych głosów i wniosków przewodnicząca rady Barbara Nowak udzieliła głosu Sławomirowi Piaskowskiemu, który – jak później tłumaczyła – reprezentował nowego właściciela działki za Urzędem Gminy, czyli swojego syna. Działki, którą Gmina, wbrew protestom mieszkańców, właśnie jemu sprzedała.

TO JEST PODŁE

Piaskowski zaczął dość nietypowo, od przypomnienia przewodniczącej rady, że ,,przecież się znają’’. - Współpracowaliśmy kiedyś razem – podkreślił. Nowak nie zaprzeczyła. Następnie przeszedł już do meritum sprawy. Wyznał, że zdecydował się przyjść na sesję zważywszy na to, o czym mówiono podczas wspólnego posiedzenia komisji, na dodatek dzień wcześniej otrzymał pismo z PIP o kolejnej kontroli. - Są w tej gminie, w tej miejscowości ludzie, którzy (…) piszą, donoszą… To jest podłe – dowodził.

Przewodnicząca spytała, czy zarzuty te kieruje do niej. Piaskowski zaprzeczył.

BODAJŻE NAUCZYCIELKĄ

- Pani radna Kędzia – zwrócił się bezpośrednio do radnej.

- Słucham.

- Pani jest bodajże nauczycielką – kontynuował Piaskowski.

- Bodajże? Bez bodajże – odpowiedziała Kędzia.

- Przepraszam, nie jestem polonistą, pani jest nauczycielką, może mnie pani poprawiać, jeśli to pani sprawia przyjemność. Była pani nauczycielką, czy nie była, czy jest? Mogę wiedzieć? To jest tajemnica państwowa? – brnął dalej Piaskowski.

- Pan przychodzi mnie tu przesłuchiwać – dziwiła się radna. (…) W moim oświadczeniu jest napisane…

- Ale mnie nie interesuje pani oświadczenie, tylko żeby pani rzetelnie odpowiedziała, czy pani była nauczycielką, czy nie była – przerwał jej przedsiębiorca.

- Byłam i jestem.

- Pani uczy dzieci i pani śmie mówić, że jestem przebiegły i chciwy!  Na jakiej podstawie! Czy my się w ogóle znamy?! – uniósł głos mężczyzna.

Ripostując, Kędzia zażądała, aby wskazał, gdzie tak powiedziała. Piaskowski położył przed nią ostatni numer Pulsu Tygodnia, gdzie ukazała się relacja z posiedzenia komisji. Radna zaczęła czytać wskazany fragment, z którego nijak nie wynikało, że wypowiada się właśnie o nim.

- Czy pan wie o kim myślałam i co myślałam? – spytała.

- Ja się domyślam - padła odpowiedź.

- To jest gazeta. Czy pan wie, czy to są rzeczywiście moje słowa?  - skwitowała Kędzia i oddała tygodnik Piaskowskiemu.

- Mówiła tak pani, czy nie mówiła tak pani? – przesłuchiwał radną Piaskowski.

- Nie zamierzam z panem dyskutować na ten temat – odpowiedziała Kędzia.

TO BYŁO ZASTRASZANIE!

Dalej było już tylko gorzej.

- Bo pani zamierza tylko krzyczeć i wrzeszczeć na innych radnych – zaatakował Piaskowski. - Jak pani zastraszała byłego przewodniczącego komisji budżetowej (Sylwester Gołdyn - przyp. red.), to było po prostu zastraszanie. Zastraszanie człowieka. Wyście go chcieli zakrzyczeć, że on się zgodził na sprzedaż działki, że komisja budżetowa wyraziła zgodę na sprzedaż działki. Postępował zgodnie ze swoim sumieniem i zgodnie ze swoją wiedzą. I nie można go za to tłamsić, krzyczeć na niego i wyzywać.

TAK PAN ODBIERA TEN ŚWIAT

Odpowiedź Kędzi była zdecydowana:

- W tej chwili pan to robi, nie ja, pan to robi wypowiadając te słowa - wyznała. - Argumentacja, że sprzedaż działki nie była zasadna jest argumentacją stricte właściwą, ponieważ działano wbrew woli mieszkańców. (…) Nie mam nic przeciwko przedsiębiorcom, ale działalność przedsiębiorstwa w pobliżu Gminy, w pobliżu historycznego miejsca, gdzie nasi przodkowie, może pan nie wie o tym, budowali Ośrodek Zdrowia, jest wbrew woli mieszkańców. Ja nikogo nie zastraszam, argumentuję tylko to, że trzeba się liczyć z tym, że jest się wybranym wolą mieszkańców. I nie działam dla dobra czyjegoś, tylko wola mieszkańców jest istotna. Jeśli pan uważa, że moje wypowiedzi idą w kierunku zastraszania, to tak pan odbiera ten świat… że się zastrasza kogoś, bądź nie zastrasza. Ja tak nie postępuję.

PROSZĘ MI NIE UBLIŻAĆ

Kędzia nie kryła zdenerwowania. - Ubliża mi pan w tej chwili, proszę mi nie ubliżać, ponieważ moja zawodowa kariera… Może pan jeszcze mało wie. (…) Przysłowie mówi ,,Prawo jest takie, jak pajęczyna. Bąk się przeciśnie, uwięźnie chudzina’’. Uważam, że sprzedaż działki była z pominięciem wielu zasad. Argumentowałam to już, był rok 2023, szalała inflacja. Czy pan sprzedałby swoją firmę w tym roku, żeby zyskać 125 tysięcy, bo to jest dobra inwestycja dla firmy? (…) Gmina ma zadanie dbać o zdrowie mieszkańców. Proszę iść do lekarza i posłuchać, co słychać w stetoskopie. Piły, hałasy… Nawet z tego względu. Ja nie mam personalnie nic do pana. Uważam tylko, że wciskanie się w historyczne miejsce, w siedziska ludzkie, jest z gruntu nieetyczne. Bo działamy wbrew sobie. Również zaanektowanie brzegu rzeki. Nie wiem, co na to Wody Polskie, również uważam, że ten argument jest istotny.

Radna odniosła się też do dociekań, czy jest nauczycielką. Tak, jestem nauczycielką i dumna jestem, że wychowałam tyle pokoleń – wyznała

Głos – jak podkreślił, za zgodą pani wójt i pani przewodniczącej - zabrał sekretarz gminy Paweł Uścinowicz, który poinformował, że cała procedura sprzedaży działki przeprowadzona została zgodnie z prawem. - Ja nie polemizuję na temat zasadności podjęcia decyzji, swoje zdanie mam, ale nie chciałbym się tutaj wypowiedzieć - podkreślił.

TAK DŁUGO NAMAWIALI…

Piaskowski nie ustępował. - Że pochodzenie, rodowód, starorzecze... A kiedy tam pani ostatnio była? – zwrócił się do radnej - Czemu nikt się nie odzywał wtedy, jak niektórzy pracownicy chcieli, żeby był tam parking? Czemu pani nie protestowała, że to jest starorzecze, siedlisko?

Przedsiębiorca zarzucił też ówczesnemu radnemu Janowi Puchale, że przez niego trzykrotnie miała być robiona wycena działki. - Przez decyzje pana Puchały gmina straciła pieniądze - oświadczył. - Nie dość, że musiała płacić za nowe wyceny, to jeszcze (działka) traciła na wartości – przekonywał.

Piaskowski poddał też w wątpliwość sposób, w jaki zbierano podpisy pod skierowanym do wójta pismem, twierdząc, że tak naprawdę nie wszyscy byli przeciw. Przyznał, że on również rozmawiał z sąsiadującymi z jego firmą mieszkańcami. Chciał wiedzieć, dlaczego podpisali się pod tym pismem. W odpowiedzi od jednej osoby miał usłyszeć: ,,Sławek, tak długo siedzieli, namawiali, że do świętego spokoju podpisałem. Ale cieszę się, że to ty będziesz miał tę działkę, bo przynajmniej zacznie tam się robić porządek’’.

Tu zareagowała wójt Marta Pijanka, która również podpisała się pod tym pismem. - Może tylko sprostuję panie Sławku, bo nikt nikogo nie namawiał do podpisu. Każdy świadomie podpisywał – oświadczyła

PROSZĘ NAS NIE OBRAŻAĆ

Przerażające w tym wszystkim było milczenie pozostałych radnych. Jedynie Jan Kędzia zareagował. - Przestań Pan obrażać tutaj poszczególnych radnych… - zaczął, przerwała mu jednak przewodnicząca rady.

- Panie radny… Bardzo proszę – zwróciła się do Kędzi

- Bo mnie już ponosi – nie krył zdenerwowania radny.

- Jeżeli ma pan konkretne pytanie do pana Piaskowskiego to proszę je skierować i kończymy – zaapelowała.

- Proszę bardzo. Panie Sławku, proszę nie wmawiać, że ktoś był zmuszany do podpisu. Podpisali pracownicy Gminy, Ośrodka Zdrowia i pozostali mieszkańcy. Niech pan nie mówi, że pracowników zmuszano, żeby się podpisali się pod pismem. Proszę nas nie obrażać, my sobie tego naprawdę nie życzymy – powtórzył Kędzia.

PROSZĘ DZWONIĆ DO PROKURATURY

Piaskowski zwrócił uwagę, że większość pokoi urzędników znajduje się od strony drogi, a nie zakładu. – A przeszkadza im hałas od tamtej strony? – dziwił się. (…) Jeżeli są jakieś wątpliwości, jeżeli ktoś wie, że były jakieś nadużycia, proszę dzwonić do prokuratury. Ale też mnie nie obrażać i naruszać dobra mojego imienia, mojego nazwiska i mojej firmy. Bo na to ciężko pracuje od kilkunastu lat.

Nikt nie obraża pana firmy – odparła Kędzia, której też przerwała przewodnicząca radych. - Pani radna, bardzo bym prosiła, abyśmy zakończyli, bo tutaj już wszystkie argumenty padły, każda ze stron się wypowiedziała – uznała Nowak.  (…) - Ja chciałam tylko powiedzieć, że współpracowałam z panem Piaskowskim i te kontrole naprawdę ciągnęły się, i - tak jak pan dzisiaj powiedział - ciągną się do dzisiaj. To też było zatrważające, bo pracując w służbie bhp już 13 lat nie spotkałam się jeszcze z taką sytuacją, żeby przedsiębiorstwo było tak kontrolowane – wyznała. JUR

Rozmowa z przewodniczącą Rady Barbarą Nowak

Czy może się Pani odnieść do tego, co wydarzyło się podczas sesji?

- Było bardzo wiele emocji ze strony radnej Elżbiety Kędzi i pana Piaskowskiego. Wydaje mi się, że to była konfrontacja, pewna odpowiedź na to, co się działo wcześniej. Każdy ma prawo do własnego zdania i przedstawienia własnej perspektywy. Dobrze, że pan Piaskowski się na ten temat wypowiedział, bo ja jako radna nie znałam tej drugiej perspektywy.

I zmieniło to Pani opcję?

- To znaczy tak, jestem krytyczna wobec wyprzedawania majątku gminy i jestem za tym, aby ten majątek pozyskiwać. Natomiast na dziś, cóż my możemy zrobić.

Mówi Pani o emocjach, one się zdarzają, mnie zdumiał jednak bezpardonowy atak na radną gminy i to, że nie przerwała Pani tego żałosnego przesłuchania, że jako przewodnicząca Rady nie stanęła Pani w obronie radnej. Na sesji Rady Gminy coś takiego nie powinno się zdarzyć.

- W danej chwili nie zareagowałam. Gdybym wiedziała, co sprowadza pana Piaskowskiego, bo on wcześniej nie poinformował, w jakim celu przyszedł, to też inaczej byśmy to poprowadzili. (…) Na pewno w przyszłości muszę przewidywać pewne rzeczy

.................................................................................................

Rozmowa z wójt Martą Pijanką

Nie uważała Pani, że dyskusja na ten temat zaszła trochę za daleko? Nieprawdopodobne, że nikt z Was nie stanął w obronie radnych, którzy przecież występują w imieniu mieszkańców.

- Tak uważałam. Pan redaktor zdaje sobie jednak sprawę, że była to sesja absolutoryjna, dotyczyła ona tak naprawdę sprawozdania z roku poprzedniego, już wcześniej na komisjach były też burzliwe dyskusje na temat sprzedaży tej działki.

Jak Pani ocenia, to, co się wydarzyło?

- Też byłam zaskoczona tym, że pan Piaskowski przyszedł, bo tak naprawdę on nie był stroną, bo stroną był jego syn. Ale oczywiście jako mieszkaniec gminy miał prawo zapytać w wolnych głosach i wnioskach. To wystąpienie moim zdaniem było jednak zbyt ostre, któremu towarzyszyły emocje. Myślę, że to było bardziej osobiste wystąpienie, bo przyniósł tutaj gazetę, posługiwał się jakimiś zdaniami wyrwanymi z kontekstu. A przecież tak naprawdę nigdzie nie padło w tej gazecie nazwisko pana Piaskowskiego w kontekście wypowiedzi pani radnej.   Dlatego nie wiem, czy pan Piaskowski miał rację mówiąc, że to odnosi się do niego.

TAK TO WIDZĘ

Nie można mieć pretensji do obecnego właściciela działki za Urzędem Gminy, którą wcześniej dzierżawił, że chciał ją kupić i z takim wnioskiem wystąpił do władz Kraszewic. Jest przedsiębiorcą, zrobił to z myślą o rozwoju firmy. Miał takie prawo.

Pretensje trzeba mieć natomiast do ówczesnego wójta gminy, który zarekomendował radnym sprzedaż tej działki, nie bacząc na protesty pracowników okolicznych instytucji i mieszkańców, których sam nie zapytał nawet wcześniej o zdanie. Wójt ich prośbę zlekceważył, nie jest więc nadinterpretacją stwierdzenie, że w tym przypadku wójt nie działał w interesie dobra społecznego. 

Jeszcze większe pretensje można mieć do ówczesnej Rady Gminy, która przygotowany przez wójta Konrada Kuświka projekt uchwały w tej sprawie przeważającą liczbą głosów poparła. Znalazło się w niej tylko dwóch sprawiedliwych, którzy powiedzieli ,,nie’’, dwoje usiadło okrakiem na barykadzie i wstrzymało się od głosu, a jeden uznał, że najlepiej będzie, jak przed głosowaniem opuści salę. Jednak 9 radnych podniosło ręce za sprzedażą działki. I nie do końca wiadomo, w czyim interesie to zrobili, bo na pewno nie w interesie gminy i jej mieszkańców.

Każdy może mieć swoje zdanie, również pan Piaskowski oceniając to, co działo się podczas wspólnego posiedzenia komisji. Tyle, że pana Piaskowskiego tam nie było. Ja byłem i jakoś nie zauważyłem, aby radny Gołdyn był przez radną Kędzię ,,zastraszany’’, że ktoś go chciał zakrzyczeć, nie odczułem, aby był tłamszony. Ucieszyła mnie jedynie refleksja pana radnego, który powiedział: ,,Nikt z nas wtedy nie pomyślał’’. Brawo panie radny, lepiej późno niż wcale.

To, że przedstawiciel obecnego właściciela działki przyszedł na sesję, aby wyłożyć swoje, jakie by one nie były, racje – ok. Ale styl i forma, w jakich to zrobił, ten bezpardonowy atak na występującą w imieniu mieszkańców radną musi budzić sprzeciw każdego przyzwoitego człowieka. Do czegoś takiego nigdy nie powinno dojść i tu pretensje trzeba mieć do prowadzającej obrady przewodniczącej Rady Barbary Nowak, która najzwyczajniej nie stanęła na wysokości zadania. Jej obowiązkiem było powiedzieć ,,dość’’. Po to jest przewodniczącą, żeby dbać o powagę miejsca i dobre imię radnych, które na tej sesji zostało naruszone. Radny jest reprezentantem mieszkańców, ich woli. Koniec, kropka!

Przerazili mnie też milczący radni, którzy nie zareagowali na to, co się działo. Jedynie Jan Kędzia zaprotestował. A przecież wystarczyło być przyzwoitym. Wstyd panie i panowie radni. Jeśli w ten sposób chcecie sprawować swój mandat przez najbliższe 5 lat, to biedna ta nasza gmina i demokracja, której to przecież powinniście być emanacją.

Jerzy BIŃCZAK

WIECEJ: https://pulstygodnia.pl/pl/676_brak-kategorii/37461_sprzedali-dzialke-za-urzedem-bo-bogata-gmina-to-bogaci-mieszkancy-.html

(.)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(3)

SubiektywnySubiektywny

2 0

Po prostu...... taka gmina. Ni wyżyna, ni nizina, Ni krzywizna, ni równina -
Taka gmina. Ani piasek, ani glina, Tylko lasek i olszyna - Taka gmina.
To czego od radnych wymagać? 10:48, 27.06.2024

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

reo

MAGDAMAGDA

2 0

PO PROSTU TACY LUDZIE. PRZYZWYCZAILIŚMY SIĘ JUŻ DO TEGO, ŻE CHAMSTWO NIE DRAŻNI. SPADAMY W DÓŁ. BRAWO PANI KĘDZIA, ŻE POTRAFI PANI STANĄĆ W OBRONIE FUNDAMENTALNYCH WARTOŚCI. A RESZTA? Szkoda gadać. 14:19, 27.06.2024

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

Mieszkaniec Mieszkaniec

1 0

Szanowni Państwo, komentując to, co przedstawia redaktor Bińczak, należy pamiętać o tym, że obecni radni w większości nie uczestniczyli w tej operacji i nie można przedstawiać tego w sposób taki, jak by to była wina obecnej rady.
Kolejną kwestią jest to , że każdy inny przedsiębiorca skorzystałby z okazji nabycia działki...
Natomiast co jest bardzo zastanawiające, to kwestia tego, że cześć radnych ( z poprzedniej kadencji), jak i obecne władze gminy nie są skłonne do podjęcia próby wyciągnięcia konsekwencji od poprzedniego wójta, który nie dopełnił procedur.... 17:49, 27.06.2024

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

0%