Zamknij

Artysta niejedno ma imię. O wystawie, albumie prac i... książce

10:18, 26.10.2022 . Aktualizacja: 21:43, 15.11.2022
Skomentuj

20 października o godz. 19 w Kulaj i Hulaj, na II piętrze Galerii Borek w Ostrzeszowie, będzie miało miejsce otwarcie wystawy prac Szymona Chwalisza. – Podczas spotkania chciałbym porozmawiać z Państwem o sztuce – zachęca artysta. – Mam nadzieję, że się to nam uda.

Już niebawem w Ostrzeszowskim Centrum Kultury ruszą też – prowadzone przez artystę – warsztaty z malarstwa i rysunku. – Z założenia będą to warsztaty dla dorosłych i młodzieży, powiedzmy od 12-13 roku życia. Jeśli przyjdą młodsi, którzy poradzą sobie z tym profesjonalnym programem, to oczywiście zapraszamy – mówi Chwalisz.

Czy doradziłeś chętnym, którzy przyjdą na te warsztaty, żeby przynieśli po kilka swoich prac? Mógłbyś wtedy ocenić poziom lub ich szanse.
– Tak, to będzie naprawdę pomocne, jeżeli zobaczę takie prace lub nawet ich zdjęcia. Pomoże mi to ustalić poziom i zaplanować pracę z osobami zakwalifikowanymi, ponieważ chciałbym mieć odpowiednią ilość czasu dla każdego uczestnika warsztatów. To ma być nauka, nie zabawa. Taka forma zajęć sprawdziła się już bardzo dobrze w kilku miejscowościach. W tym roku podjęliśmy decyzję z panem dyrektorem Ostrzeszowskiego Centrum Kultury, że warsztaty będą się odbywały tutaj.
Wiem, że osób zapisanych jest kilkadziesiąt, dlatego będziemy musieli ograniczyć tę ilość, bo nie jestem w stanie poświęcić chociażby 10 minut każdemu uczestnikowi. Myślę, że wybierzemy najlepszych. Niestety, jest to konieczne, ale na pewno wszyscy na tym zyskamy. Jeżeli ktoś nie dostanie się do grupy profesjonalnej, to zaproponujemy inne, alternatywne zespoły w pracowniach OCK, które też świetnie realizują plan plastyczny. Może wtedy, po przygotowaniu w innej pracowni, łatwiej będzie dołączyć do nas w przyszłym roku.
Czy na koniec planujesz jakąś wystawę prac osób, które zakończą warsztaty?
– Tak, będzie coś takiego na pewno; już rozmawialiśmy wstępnie na ten temat z panem dyrektorem Michałem Szmajem. Może tych prac nie będzie dużo, bo nastawiamy się na jakość, nie na ilość. Na pewno zrobimy taką wystawę po roku akademickim, czyli w okolicach czerwca – lipca 2023.
Możesz coś powiedzieć więcej o wystawie twoich obrazów w ostrzeszowskiej Galerii Borek?
– Organizacyjnie wystawa będzie wyglądać tak: zaczynamy 19 października o godzinie 19 zamkniętym wernisażem z zaproszeniami dla maksymalnie 250 osób. Natomiast 20 września o godzinie 19 chcemy zorganizować drugi wernisaż, który będzie otwarty dla wszystkich mieszkańców Ostrzeszowa i okolic. W pierwszym dniu, tj. 19 października, odbędzie się koncert zespołu: WILD PIG – Piotr ,,DZIKI’’ Chancewicz. Są to moi przyjaciele z Warszawy, grający muzykę rockową – taki rock and roll z lat 90. Znam się z chłopakami ponad dziesięć lat, zaproponowałem im występ i wyrazili zgodę. Myślę, że tego typu koncertu jeszcze u nas nie było. Przyznaję, że bardzo lubię tę muzykę, jest ona całkowicie spójna ze mną. Natomiast drugiego dnia (20 października) będzie koncert zespołu z naszego miasta.
Ostrzeszowska firma Müller & Damas przygotowała mi specjalne systemy wieszania obrazów. Będą one dość duże i ciężkie, wymagają więc nietypowego mocowania w ramach, które je utrzymają. Zmieści się maksymalnie 35 obrazów, bo chociaż w Kulaj i Hulaj jest duża przestrzeń, to ściany są przedzielone oknami. Od 21 października część wystawy będzie eksponowana przez miesiąc w OCK, w hollu na I piętrze. Niektóre płótna są już sprzedane, dlatego muszą wcześniej wrócić do właścicieli.
Przygotowujesz coś jeszcze?
– Tak, album moich prac. Pojawi się już 19 października. Planujemy, aby można go było kupić w OCK i UMiG Ostrzeszów. Na początek będzie 400 sztuk, a ponieważ wielu ludzi już się zapisało na tę książkę, przewiduję dodruk. W albumie znajdzie się około 140 moich prac. Starałem się też tak negocjować koszty, żeby był dostępny w rozsądnej cenie. Trzeba pamiętać, że same zdjęcia wymagają dobrej fotografii oraz papieru. Wszystkie fotografie są mojego autorstwa, a wydaniem zajmuje się drukarnia pana Chowańskiego.
Staram się zawsze, aby na każdej kolejnej wystawie pojawił się mój nowy obraz. Tak będzie i teraz; chcę tę pracę dać później na licytację. Pieniądze ze sprzedaży pragnę ofiarować którejś szkole na wyposażenie pracowni plastycznej: farby i inne potrzebne rzeczy. Nie wiem jeszcze, która to będzie placówka, może szkoła Domu Dziecka. Zobaczymy, w jakiej sumie zamknie się licytacja. Chciałbym, żeby dzieciaki miały coś ode mnie.
Zapytam cię jeszcze o gości. Czy możesz ich wymienić?
– Zapraszam spośród ostrzeszowskich przedsiębiorców tych, którzy są moimi przyjaciółmi, a także klientów z miasta i okolic, ponieważ zakupione przez nich obrazy zostaną wystawione. Będzie też trochę ludzi spoza Ostrzeszowa. Zaprosiłem także kilku znanych muzyków, znajomych ze studiów oraz moich profesorów – zobaczymy, kto potwierdzi. Zaprosiłem profesora GUźNICZAKA i profesora GAWORZEWSKIEGO, którzy mnie uczyli, a także bardzo znanego profesora KRZYSZTOFA HRYCEKA, jednak ma on problemy zdrowotne, więc nie wiadomo, czy przyjedzie. Był on moim najważniejszym nauczycielem, dlatego jego odwiedziny poczytywałbym sobie za zaszczyt. Myślę, że impreza będzie duża; mam nadzieję, że udana. Trochę się stresuję, bo – szczerze mówiąc – gdy miałem wystawę w Warszawie, na obcej ziemi, to podchodziłem do niej swobodniej. Teraz jednak jestem się u siebie i to bardziej zobowiązuje. Chciałbym wypaść dobrze, nawet bardzo dobrze, ale odbiór jest wielką niewiadomą.
W czwartek 20 października przyjdę wcześniej, ok. godz. 13.00, żeby być z młodymi z ostrzeszowskich szkół. Będę do ich dyspozycji i liczę na rozmowy o sztuce, moich obrazach i nie tylko, bo i o malowanych gitarach. Oni będą stawiać pytania, a ja obiecuję, że odpowiem na wszystkie. Jestem otwarty dla ludzi. Jest to dla mnie bardzo ważne – konfrontacja z widownią w moim przypadku jest największą nagrodą. W tym dniu wyjdę dopiero wtedy, gdy ostatni gość opuści salę.
Myślę, że twoja wystawa będzie dużym wydarzeniem kulturalnym dla Ostrzeszowa. Czy cieszyłoby cię, gdyby miasto zakupiło kilka obrazów do Muzeum Regionalnego?
– Sądzę, że jestem jeszcze za młody, żeby przekazywać swoje prace do Muzeum, a czy by zakupiono, nie wiem. Pewnie przyjdzie i taki czas. Myślę, że i ja w tym kierunku kiedyś pójdę, bo nie zamierzam zmieniać zawodu. Nieraz rozmawiam z ludźmi, którzy twierdzą, że ich nie stać finansowo na zakup obrazu – rozumiem to, ale coś mi się wydaje, że i w przyszłości nie będzie ich stać. Dla mnie jest to przykre, ale żyć trzeba, a sytuacja jest coraz trudniejsza. Dla sztuki – jak mówiono – nigdy nie było dobrego czasu, zawsze ją coś wyprzedzało. Zawsze jedzenie i inne cele są ważniejsze. Oczywiście, jeśli miasto wyjdzie z taką inicjatywą, będę otwarty na propozycje. Przykład Serbeńskiego jest wymowny. Teraz ludzie kupiliby cokolwiek z jego twórczości za każde pieniądze, gdyby tylko mogli. Nie chcę się oczywiście porównywać z Serbeńskim, ale i nie chciałbym być na jego miejscu.
Uważam, że to, co robię, idzie w dobrą stronę; przykładem są gitary Woodstockowe i inne projekty. Teraz zrezygnowałem z malowania kasków i motocykli, skupiam się na obrazach. Gitara będzie zawsze, bo jest dla Jurka Owsiaka i dla dobrego celu.
Właśnie przypomniałeś mi – będzie też w Kulaj i Hulaj zaprezentowana gitara dwugryfowa, którą w grudniu muszę odesłać do Warszawy na aukcję Jurka Owsiaka. Tak, gitary zawsze będę malował.
A co nas czeka w przyszłym roku, czym nas zadziwisz?
– W przyszłym roku będzie się dużo działo. Kończę pisać książkę, więc odbędzie się jej premiera. Nie wiem jeszcze dokładnie kiedy – jestem na etapie rozmów z wydawnictwami.
Tą informacją naprawdę zaskoczyłeś mnie i chyba wielu ludzi.
– Wiesz, zawsze chciałem pisać i w końcu poukładałem to sobie, zebrałem się. Książka nie będzie dokumentem ani żadną formą biografii, raczej powieścią. Głównym bohaterem jest malarz, więc można go identyfikować ze mną, a miejsce z Ostrzeszowem. Gdzieś te moje historie w tekście się pojawią. Kilka osób już przeczytało to, co mam napisane, a jest tego z 200 stron, i z zaciekawieniem czekają na więcej. Lubię pisać, nie myślę o tym w kontekście finansowym. Chcę zatrzymać się na około 350 stronach. Chcę też, żeby książka była historią skończoną, ale może być też początkiem czegoś nowego.
Zawsze chciałem się zmierzyć z taką formą wyrażania siebie artystycznie. Jest to też totalne wyjście z mojej strefy komfortu. Obrazy potrafię malować, natomiast czy umiem pisać – to się okaże. Na pewno będę też nagrywał audiobook. Głos będę nagrywał sam, czyli będę czytał moją powieść. Myślę, że skończę pisać na wiosnę. Przyznam, że na początku chciałem ją też sam wydać, ale pomijając finanse, jest jednak dużo zamieszania przy publikacji. Mam tytuł „Miłość na trytytki” (może się zmieni), mam okładkę – mój obraz pod takim samym tytułem. Wydaje mi się, że z Ostrzeszowa nikt nie wydał tak dużego tekstu. Stwierdziłem też, że gdybym miał dwa wolne miesiące, tylko na pisanie, to bym skończył. Teraz robię to z doskoku, gdy mam wolne dwa – trzy dni. Mój proces pisania jest taki, że muszę odłączyć się od wszystkiego, a o to jest trudno. Dodatkowo na luźnych kartkach zapisuję sobie pomysły, które potem stosuję lub odrzucam. Pisanie sprawia mi frajdę.
Słucham cię pilnie i ta wiadomość mnie zaskakuje.
– Myślę, że wielu zaskoczę, moi rodzice też dowiedzieli się niedawno. Ojciec spytał: Co ty tam piszesz?
– No, powieść – odpowiedziałem. Też był zdziwiony.
Dopowiem tylko, że w książce jest huśtawka emocjonalna: zamieszczam w niej bardzo śmieszne motywy, ale też bardzo smutne. Moja Patrycja, gdy czytała, mówiła: Wiesz, jak by się powieść skończyła, to już bym chciała czytać następną część, żeby dowiedzieć się, co było dalej.
Być może nie tylko kryminały w Polsce dobrze się sprzedają? Może będzie też miejsce w przestrzeni literackiej na bardziej ambitne, w mojej ocenie, rzeczy. Mam taką nadzieję.
Wiesław Kaczmarek

 

(.)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%