6 września w Głuszynie (gm. Kraszewice) Stowarzyszenie Zespół Obrzędowy ,,Zaprośnianki’’ z Renty przedstawiło widowisko ,,Pieczenie chleba – od ziarenka do bochenka’’. A wszystko zaczęło się od Franka (Franek Bilski), który poprosił babcię, aby ta nauczyła go piec chleb.
[FOTORELACJA]2280[/FOTORELACJA]
Zanim zaczęli ten chleb piec, wcielająca się w rolę babci Pelasi szefowa ,,Zaprośnianek’’ Bożena Zadka przyznała, że dzisiaj rzadko która gospodyni piecze chleb, choć przecież takie piece w wielu domach jeszcze stoją. Stąd widowisko ,,Pieczenie chleba – od ziarenka do bochenka’’, które ma przypomnieć wszystkim, a szczególnie młodzieży, że kiedyś chleba nie kupowało się w sklepie, a piekło w domu.
NAUCZYSZ MNIE PIEC CHLEB?
Wszystko zaczęło się od Franka, który nieoczekiwanie przyszedł do babci, oświadczając, że kiedyś chciałby zostać piekarzem. – Nauczysz mnie piec chleb? – spytał babcię. Pelasia wyraźnie zadowolona od razu była na tak. – No przecież, że cię nauczę! - odpowiedziała.
Do pracy zaangażowała całą rodzinę, a nawet tych, którzy przypadkowo znaleźli się tego dnia w ich domu. Trzeba było przecież napalić w piecu, co zleciła swojemu mężowi Antoniemu, zrobić ciasto, a i przygotować wszystko na placek ze śliwkami. Jej poczynaniom bacznie przyglądała się seniorka rodu, nie szczędząc uwag, ale i dla niej gospodyni miała zadania – zrobić w kierzence masełko.
MĄKA MUSI BYĆ PRZESIANA
- Antoni, przynieś mi łopatę, pogrzebacz i pomietło – zaordynowała gospodyni, sama zaś zaczęła dokladać drewna do pieca. Następnie, razem z Frankiem, zaczęli przesiewać mąkę. – Mąka musi być dobrze przesiono, to ona się tak napowietrzy i chlebek wtedy się wydarzy. Babcia nie daje drożdży, bo robi na samym zakwasie i na serwotce, to chlybek będzie długo świeży, pulchny – tłumaczyła.
Siostra, która przyniosła Pelasi śliwki, zadeklarowała, że zarobi ciasto na drożdżowca. Pelasia nie omieszkała jednak jej wytknąć, że tak rzadko odwiedza swoją mamę. – No właśnie, wcale licho do mnie Karolcia przychodzi – wyznała z żalem seniorka rodu. Ta tłumaczyła, że w domu tyle obowiązków, krowy do wydojenia, teraz wykopki, ale przyjdzie zima, to wtedy czasu będzie więcej.
NIE PIEPRZ PIERDOŁÓW
Kiedy wpadła sąsiadka, Pelasia wróciła do ciasta, żeby czasem zakalca nie było, a jej dała śliwki do obierania. Nie obyło się też bez plotek. – A słyszałaś to Pelasia o tej Maciejowej? – zaczęła znad śliwek sąsiadka. – Chłopa ma takiego i dziewkę taką, wiesz…
- Andzia, ino nie pieprz pierdołów – przerwała jej Pelasia.
- To nie pierdoły, ino prowda. Na miedzy ich spotkali – przekonywała Andzia.
- A widziałaś to, czy ci kto mówił? – powątpiewała babcia.
- Szłam i widziałam, jak nogami figali – nie ustępowała sąsiadka.
INO DO MNIE, DO PELAŚKI
Nieoczekiwanie w domu pojawiła się szukająca schronienia starowinka. - Wszyscy we wsi mówią, że jak u ciebie nie dostanę grunt, to już nigdzie. Bądź tak dobra, miej serce dla biednego. Pomodlę się za ciebie - prosiła.
- Stale ino do mnie, do Pelaśki – zżymała się gospodyni. Ale tylko przez chwilę. - Ady cicho, nie ziapaj tylko siadaj na zapiecku. Tylko nie mosz tam jakich wszów, albo jakiego robactwa, jakich mendów? - dopytywała
- Kochana, przecie się na wiosnę myła w przeręblu, a ja taka bidna, że nawet wsza na mnie nie wejdzie – usłyszała odpowiedź.
- Mosz dzisiaj szczęście, bo jo chleb piekę, to cię poczęstuję – wyznała gospodyni. - Ale nie będę cię do łóżka dować, na zapiecku ci pościele, to się prześpisz.
PATRZ, JAKI WYRÓSŁ!
Przyszedł wreszcie czas na włożenia ciasta do pieca. – Patrz, jaki wyrósł piękny –chwaliła się babcia Pelasia. (…) - W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego – zrobiła znak krzyża gospodyni.
- Tylko zobocz na godzinę, żebyś nie przetrzymała za długo – pouczała babcia. Pelasia się zaśmiała. – Ja tak myślałam, że znowu coś powiecie. Byście byli chora, jak byście coś nie powiedzieli.
Czas oczekiwania wykorzystali na plotki, śpiewanie i narzekanie na tych, co narzekają. – Ludzie to stale nauczeni stękać i stękać – wyznała Michasia. - A bo dyszcze, a że zboże ciemne… A tak się ziarno sypie, że nie ma słów - przekonywała.
- Ano widzisz, ludzie się nauczyli stękać, a nie robić – przyznała sąsiadka. – Każdy chciołby gotowe. A to trzeba trochę porobić w tym polu. A dzisiaj, bo to by umiały ten chleb upiec. Jak łuny tero noszą nici w życi.
- Tam na górze, koło młyna siedzi sobie dziewcze - zaintonowała Pelasia. Wreszcie przyszedł czas na wyciągniecie drożdżowca i chlebów z pieca.
Placek, jak przyznała nawet babka, był urodny, chociaż… - Trochę ci się chyba zokalec zrobił – dodała, co zdenerwowało Pelasie. - Ale chlyb ładny – przyznała babka. Na dodatek smaczny. – Bo jo cię dziołcha nauczyła tego pieczenia – podkreśliła. I tak z pokolenia na pokolenie.
I co, Franek, nauczyłeś się piec chleb? - pytamy
- Oczywiście, że tak – pada odpowiedź. – Będę piekarzem, otworzę w Kraszewicach piekarnię. I będzie tanio.
Jerzy Bińczak
Widowisko przygotowane zostało w ramach projektu ,,Jak to z tym lnem było – inscenizacja jesiennych wieczorów na wsi’’. Realizowany przez Stowarzyszenie Zespół Obrzędowy ,,Zaprośnianki’’ projekt został dofinansowany ze środków Urzędu Marszałkowskiego Województwa Wielkopolskiego.
WIĘCEJ: we wtorkowym wydaniu Twojego Pulsu Tygodnia
[WIDEO]493[/WIDEO]
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz