7 sierpnia w Doruchowie uroczyście odsłonięto tablicę upamiętniającą śp. Edmunda Kuśmidra – lekarza, który przez ponad 40 lat pracował w miejscowym Ośrodku Zdrowia. – To my wszyscy. Ci, którym nie szczędziłeś swojego wolnego czasu, którym pomagałeś, przyszliśmy dzisiaj ponownie ci podziękować i powiedzieć, że na zawsze pozostaniesz w naszych sercach – wyznała wójt Urszula Kowalińska.
[FOTORELACJA]1246[/FOTORELACJA]
Poniedziałkową uroczystość poprzedziła msza św. w intencji śp. Edmunda Kuśmidra odprawiona w pierwszą rocznicę śmierci. Po niej wszyscy zebrali się przed Ośrodkiem Zdrowia, w którym doktor Kuśmider przepracował ponad cztery dekady.
- Jego szczególnym darem była łatwość nawiązywania kontaktu z pacjentami i jego specyficzna bezpośredniość – mówiła wójt Doruchowa Urszula Kowalińska. - Potrafił stworzyć dobrą i ciepłą atmosferę wśród współpracowników Ośrodka Zdrowia, z którymi na co dzień pracował. Wypełniając misję ratowania ludzi, nieważne dla niego było, o której godzinie zakończy pracę. Nie było problemem jechać na wizyty domowe nawet w późnych godzinach wieczornych. Nigdy nie odmówił swoim pacjentom pomocy, kiedy o to prosili. To jego jakże trafne diagnozy wielu ludziom i naszym najbliższym uratowały życie. Poświęcił całe swoje życie na niesienie pomocy ciężko chorym ludziom, starał się ulżyć ich cierpieniu.
Obecny kierownik Ośrodka doktor Wiesław Maciejewski podkreślał, że zmarły był nie tylko niezwykłym lekarzem, ale i niezwykłym człowiekiem. – Przypominam sobie początki naszej współpracy, to było 28 lat temu - wspominał. - W 1995 roku zostałem tutaj skierowany do pracy przez ówczesnego dyrektora ZOZ pana doktora Franciszka Dudkiewicza, a stało się tak dlatego, że doktor Kuśmider musiał się wtedy poddać zabiegowi operacyjnemu. (…) Po kilku tygodniach absencji Mundka doszło do naszej pierwszej rozmowy, spotkania. Podczas tej rozmowy zwróciłem się do niego ,,panie doktorze’’ z racji różnicy wieku, natomiast Mundek z taką rozbrajającą szczerością powiedział: ,,No daj spokój, nie będziemy sobie przecież doktorować. Mundek jestem’’.
Uroczystego odsłonięcia tablicy dokonały żona i córka lekarza.
- Myślę, że gdyby tata żył, to wiecie państwo co by teraz zrobił. Pewnie poszedłby na swoją ławeczkę, zapalił papierosa, a po drodze jeszcze pewnie kilku osobom udzieliłby jeszcze jakiejś rady, zapytał, co słychać – mówiła łamiącym się głosem Anna Cichoń. – Taki był i takim go proszę zapamiętajcie. RED
[WIDEO]295[/WIDEO]
Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu pulstygodnia.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz