21 stycznia na cmentarzu parafialnym w Kraszewicach pożegnaliśmy śp. Małgorzatę Broniecką – nauczycielkę i wieloletnią radną Rady Gminy, człowieka wielkiego serca.
[FOTORELACJA]1866[/FOTORELACJA]
Jak odeszła? Po cichu, dla większości z nas niespodziewanie. Noblistka Wisława Szymborska takie odejście ujęła w prostych, tłumaczących wszystko słowach: ,,Ktoś tutaj był i był, a potem nagle zniknął i uporczywie go nie ma...’’.
Miała dobre serce, niejeden raz wspólnie z mężem dzieliła się tym sercem z innymi. I dobitny głos, budzący respekt podczas obrad Rady. Tak naprawdę wszędzie było jej pełno: w szkole, samorządzie, w Kole Gospodyń Wiejskich… Jaźwiny były jej ukochanym, ważnym miejscem na ziemi.
- Kto nie słyszał jej serdecznego, pełnego życzliwości powiedzenia ,,pozdrawiam cieplutko’’ – mówił podczas mszy pogrzebowej proboszcz kraszewickiej parafii, ks. kan. Piotr Paś. (…) - Dzisiaj trzeba nam się zatrzymać i wsłuchać w głos śp. Małgorzaty. Dobro, które czyniła za życia sprawiło, że jest nas dzisiaj tak wielu w tej świątyni.
Kiedy w ostatnich wyborach samorządowych po raz pierwszy nie udało się jej zdobyć mandatu radnej, powiedziała: ,,Wiesz, może i dobrze się stało, teraz będę mieć więcej czasu i zajmę się swoim zdrowiem’’. Jeszcze w Wigilię tego zdrowia jej życzyłem. ,,Bardzo, bardzo dziękuję Jurku, bo tylko tego mi potrzeba’’ – odpowiedziała.
Gosiu, cieplutko Cię pozdrawiamy. Do zobaczenia.
Jerzy Bińczak
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz